– Rząd, zamiast myśleć jak wyjść z sytuacji po Covid–19, wbija kolejny nóż w plecy rolników – denerwuje się Marek Sulima, radny powiatu bialskiego i producent drobiu. W środę razem z innymi rolnikami w ramach protestu blokował krajową „dwójką” koło Międzyrzeca Podlaskiego.
Paraliż drogowy dotknął ponad 200 miejsc w Polsce, w tym przynajmniej kilkanaście na Lubelszczyźnie. Powód? To sprzeciw wobec procedowanej nowelizacji ustawy chroniącej zwierzęta. Obejmuje ona m.in. zakaz hodowli zwierząt futerkowych i ogranicza ubój rytualny.
– Walczymy o cofnięcie tej ustawy w całości. Poprawki Senatu nic nie załatwiają. Cel to podzielenie rolników – uważa Adam Olszewski ze wsi Zasiadki. Tzw. piątka dla zwierząt ma teraz wrócić pod obrady Sejmu, choć w zmienionej przez Senat treści. Senatorowie chcą m.in. dłuższych terminów na wejście ustawy w życie.
Ale rolnicy domagają się całkowitego odrzucenia tej ustawy. – Będziemy protestować do skutku – zapowiadają. Chociaż ci z powiatu bialskiego swój protest w rejonie hotelu Chrobry na razie zgłosili na 6 dni. – W dzień i w nocy tu będziemy. Damy radę – przekonuje Piotr Zaniewicz, rolnik z Rogoźnicy (gmina Międzyrzec Podlaski).
Akurat rolnicy z powiatu bialskiego nie pierwszy raz wyszli na drogi. W ten sposób walczyli już gdy ich gospodarstwa dotknął m.in. afrykański pomór świń. – Oszukano nas już wcześniej, chociaż głosowaliśmy na PiS. Na wioskach większość gospodarstw hodowała świnie. To była zdrowa żywność przecież. A teraz może zostało po jednym gospodarstwie z trzodą. To samo chcą teraz z bydłem zrobić – uważa Zaniewicz. – Czy oni dążą do tego, żeby na wsiach zostały tylko domki letniskowe – dziwi się rolnik z Rogoźnicy.
Ale jego zdaniem, skutki „piątki dla zwierząt” odczują nie tylko ludzie na wsiach.– Cena za bydło spadła o 20 proc. A w sklepach wszystko drożeje, to chyba widać. Kto na tym zarabia? Pośrednik – tłumaczy rolnik z Rogoźnicy. W jego ocenie, reakcja jest łańcuchowa i w końcu wszyscy odczują kryzys rolnictwa.
Protestujący przekonują, że nie chcą od rządu odszkodowań. – Dajcie nam tylko normalnie pracować i godziwie żyć, utrzymując rodziny – podkreśla pan Szczepan. – Jak wprowadzą zakaz uboju rytualnego, to położą nas na łopatki – dodaje.
To rolnik, który kilka tygodni temu pod biurem posła Riada Haidara w Międzyrzecu Podlaskim krzyczał „Zdrajca, do Syrii”.– Nie żałuję tego – komentuje teraz pan Szczepan.
Przypomnijmy, że poseł KO odnosząc się do tego, stwierdził, że te „ksenofobiczne i rasistowskie hasła nie mieszczą się w żadnym kanonie cywilizowanej dyskusji”.
Tymczasem, rolnicy przekonują, że nie mają wyjścia. – Daliśmy radę przez wieki. Teraz pewnie też sobie poradzimy. Ale co z naszymi dziećmi i z naszą Polską. Ci ludzie muszą się opamiętać. Ta usta musi zejść z obrad. Należy ją odłożyć na lepsze czasy – uważa Marek Sulima i apeluje do samorządowców z powiatu bialskiego.– Niech wójtowie zwołują sesje rady i w formie stanowisk wyrażają sprzeciw wobec tej ustawy.
Na blokadzie drogi krajowej w Międzyrzecu Podlaskim w związku z ograniczeniami spowodowanymi Covid–19 mogło brać udział tylko 25 rolników. Nad organizacją ruchu czuwała policja, która wyznaczyła objazdy przez miasto. – Jak strajkują, to niech jadą do Warszawy, pod Sejm. Bo tutaj nic nie wskórają – uważa jeden z kierowców, który musiał czekać na przejazd w związku z blokadą.
Rolnicy oczekują spotkania z premierem. – Składamy ofertę panu premierowi. Dajemy czas do piątku włącznie na wyznaczenie terminu spotkania – zaznacza Michał Kołodziejczak, szef Agrounii, który od kilku tygodni skrzykuje rolników na kolejne protesty. Jeżeli premier nie odpowie, to rolnicy mają zaostrzyć protesty.